Ścieżki i tablice sensoryczne, ekologiczny plac zabaw, zagrody dla zwierząt, warsztaty sezonowe i świąteczne na bazie florystyki, krótko mówiąc wszystko, co związane jest z rozwojem dzieci. Tak będzie docelowo. Kiedy nowa lokalizacja Akuku nabierze nowego kształtu. Początek był... trudny. Ale zmiany muszą być na lepsze, twierdzi Ewa Tukaj, założycielka fundacji.
Zła passa? Nie dla Akuku
Siedem lat działali w Mikołowie Kamionce. Rok temu doszło do tragedii. Wspólnik Ewy zachorował i zmarł. Dwa tygodnie po pogrzebie - kolejny cios.
- Zadzwonili właściciele terenu fundacji z informacją, że spłonęła obora. Szesnaście zwierząt spaliło się żywcem. Ktoś rzucił butelkę zapalającą. Wtedy już wiedziałam, że sama nie dam rady. Ogłosiłam, że fundacja kończy działalność - wspomina Ewa Tukaj.
I zaczęło się. Rozdzwoniły się telefony, ludzie ruszyli na pomoc.
- Wszyscy mnie prosili, żeby ratować, odbudować, zrobili zrzutkę. Spróbowałam. Odbudowaliśmy oborę, kupiliśmy nowe zwierzaki. Ale niedługo potem wyniknął kolejny problem. Właściciel terenu nie podpisał nam przedłużenia umowy. Pomyślałam, że skoro trzeba się wyprowadzać, historia Akuku się kończy - opowiada Ewa Tukaj. - Ale potem pomyślałam, że Akuku to nie meble, tylko ludzie. I znów ruszyłam do walki.
Dlaczego Ruda Śląska?
Fundacja wystartowała w przetargu na Przystań w Kochłowicach. Nie udało się. Ewa Tukaj postanowiła więc ogłosić, że fundacja będzie działać tylko wyjazdowo, bez własnego terenu. I znów się zaczęło.
- Rozdzwoniły się telefony. W cztery dni zobaczyliśmy chyba 60 działek. Pewnego dnia zadzwoniła kobieta i mówi - pani Ewo, mam działkę na Wirku. Mąż zmarł, była tam kiedyś świniarnia, nie wiem co z tym zrobić. Może się pani przyda? Pochodziłam, teren był bardzo zapuszczony, budynki zrujnowane, przypominało to składowisko śmieci. Ale uruchomiłam pokłady kreatywności i mówię sobie - teren zielony, idealny, stwarza warunki dla rozwoju, wszystko się pomieści, jest obora, tylko wysprzątać ten bałagan - śmieje się Ewa, wspominając to, co zobaczyła. - Znajomy mi powiedział - takie coś mogłaś tylko ty wziąć. Jesteś psychiczna, to jest horror. Po czym stwierdził, że teren jest idealny!
Wielkie porządki
Tytaniczną pracą było przewiezienie sprzętu i oczywiście zwierząt z Mikołowa. Oddali pusty teren i zamknęli pewien rozdział. By otworzyć kolejny w Rudzie Śląskiej.
- Najpierw w piętnaście osób kosiliśmy przez cztery dni. Potem trzeba było wywieźć śmieci. Mój mąż skrzyknął chłopaków ze Stowarzyszenia Kibiców Ruchu Chorzów "Niebiescy". Szesnastu chłopa przyjechało i zaczęli z taką energią, że w godzinę zapełnili wielki kontener na śmieci - mówi Ewa Tukaj.
Dziś teren wygląda już prawie idealnie. Mieszkają tu już osły, kozy, wiewiórki, papugi, żółwie i króliki. Niedługo pojawią się owieczki kameruńskie i świnki wietnamskie. Uruchomiony będzie wielki piec chlebowy do własnych wypieków, a niektóre budynki będą bazą do zabaw w stylu Ninja Warrior. To w przyszłości. Teraz jeszcze ostatnie szlify i w połowie sierpnia ognisko dla partnerów, a ostatni weekend - otwarcie dla wszystkich. Oczywiście pracy jest jeszcze sporo, więc każdy, kto chce pomóc - może przyjechać i... zasuwać. Fundacja mieści się w Wirku, przy ulicy Korczaka, przy ogródkach działkowych, niedaleko Kauflandu.
- To będzie piękne miejsce, tak sobie myślę - kończy w uśmiechem, pełna wiary i energii Ewa Tukaj.
Bieżące informacje o postępach prac oraz kontakt znajdziecie na facebookowym profilu fundacji. Zobaczcie też naszą galerię zdjęć.