Jak dowiedzieliśmy się w rudzkiej Straży Miejskiej - takich zgłoszeń jest masa.
- To idzie w setki. Mamy ich kilkadziesiąt w tygodniu - mówi Marek Partuś, komendant rudzkiej SM.
I choć udaje się ujawnić część sprawców - problem nie znika. A wręcz przeciwnie - narasta. Bo nawet złapanie sprawcy i nałożenie na niego kary - nie odstrasza. Z prostego powodu - przepisy stanowią o karze w postępowaniu mandatowym w wysokości... nie mniejszej niż 500 złotych.
- Przy braku sprawcy obowiązek uprzątnięcia terenu spada na właściciela. To jeszcze bardziej irytuje. Bo o ile miasto czy Lasy Państwowe mają na to środki, to już prywatny właściciel terenu niekoniecznie - dodaje Partuś.
Straż Miejska wprawdzie w lokalizacjach, gdzie notorycznie dochodzi do wysypywania śmieci montuje fotopułapki, jednak sprzętu jest zbyt mało, bo "uzbroić" wszystkie potencjalne miejsca. Ogromną rolę odgrywa więc spostrzegawczość i szybka reakcja mieszkańców.
Co robić, gdzie zgłaszać?
Najszybszą metodą jest informacja do Straży Miejskiej z podaniem dokładnej lokalizacji. Jeżeli uda się zrobić zdjęcie sprawcy czy jego samochodu - to wręcz załatwia temat. Można też informować o takich miejscach poprzez portal mObywatel czy Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa w zakładce dzikie wysypiska.
- To dobre rozwiązania, gdyż wskazują według GPS dokładną lokalizację i patrol nie musi tracić czasu na szukanie miejsca - mówi komendant.
Niestety, sytuacji ujawnień jest niewiele. W ostatnim czasie... 4 mandaty z wnioskami do sądu i 18 pouczeń... Kropla w morzu.