Była 22.30 w piątek, 7 stycznia, kiedy mijali idącego chodnikiem, nietrzeźwego mężczyznę. Wtedy dwóm również "podchmielonym" chłopakom włączyła się agresja. Po pierwszych ciosach napadnięty próbował uciekać w kierunku stacji Shell przy Obrońców Westerplatte. Ale z młodymi, wysportowanymi agresorami - nie miał szans. Dopadli go na stacji i zaczęli katować. Wreszcie, kiedy mężczyzna bezwładnie padł na ziemię - uciekli. Pracownicy stacji, którzy widzieli sceny na ekranach monitoringu, wezwali policję i pogotowie.
- 45-letni mężczyzna miał złamane obie ręce - jedną w łokciu, drugą w nadgarstku oraz złamaną szczękę. Zespół ratownictwa medycznego zawiózł go do szpitala w Goduli, a policjanci przejrzeli nagrania monitoringu i rozesłali rysopisy bandytów do wszystkich patroli w mieście - mówi asp. szt. Arkadiusz Ciozak z rudzkiej policji.
Wkrótce jednego z nich, po charakterystycznej bluzie, rozpoznał patrol drogówki. Młody mężczyzna zaczął uciekać w kierunku pobliskich ogródków działkowych. W eter poszedł komunikat i zaczęła się obława. Niedługo później wpadł w ręce policjantów z "czwórki".
Podczas przesłuchania 18-letni rudzianin "sprzedał" kolegę i następnego dnia rano kryminalni zabrali z domu w Zabrzu drugiego napastnika - 19-latka.
Młodzi bandyci usłyszeli już zarzuty pobicia. Artykuł 158 Kodeksu Karnego daje tu sądowi spore widełki - w przypadku zastosowania paragrafu pierwszego - do 3 lat pozbawienia wolności. Ale już paragraf drugi tego artykułu, który mówi o ciężkim uszczerbku na zdrowiu człowieka - od 6 miesięcy do 8 lat.
Prokurator zastosował wobec nich dozór policyjny...