Najważniejszą figurą samorządu w Polsce jest tzw. organ wykonawczy. Czyli w warunkach Rudy Śląskiej prezydent miasta. Mimo stosunkowo silnej pozycji prezydenta rządzenie bez stabilnej większości w radzie miasta (lub przynajmniej życzliwej neutralności) oznacza jednak dużą niepewność i problemy w forsowaniu swoich projektów.
Z taką właśnie sytuacją mieliśmy ostatnimi laty do czynienia w Rudzie Śląskiej. Prezydencki klub nie miał większości w radzie i to sprawiało, że prezydent Grażyna Dziedzic notorycznie nie otrzymywała absolutorium z wykonania budżetu (choć nic konkretnego z tego nie wynikło), a jej ekipa często nie była w stanie uzyskać „zielonego światła” do niektórych swoich propozycji (np. w sprawie podwyżek opłat za odbiór odpady).
Teraz dawny prezydencki klub jest podzielony w sympatiach, co oznacza, że którykolwiek z kandydatów wygra niedzielną dogrywkę o najważniejszy urząd w mieście, to na poparcie całości dawnej drużyny nie może liczyć. Po stronie Krzysztofa Mejera opowiedział się radny Krzysztof Rodzoch, który został pełnomocnikiem wyborczym komitetu dawnego pierwszego wiceprezydenta. Reszta klubu (tj. 7 radnych) postawiła na Michała Pierończyka.
W tej sytuacji obaj kandydaci szukają poparcia wśród pozostałej części rady. Z jakim efektem? W kampanię Krzysztofa Mejera aktywnie zaangażował się radny Rafał Wypior, który zaczynał obecną kadencję jako radny klubu PO, a obecnie wraz z trójką innych radnych zasiada w klubie Niezależni Rudzianie.
Wsparcia Pierończykowi przed drugą turą udzieliła z kolei piątka radnych klubu radnych Solidarni z Rudzianami, czyli większa część dawnego klubu radnych PO. Jest w tym gronie m.in. były prezydent Andrzej Stania (co ciekawe, w pierwszej turze popierał kandydata PiS, Marka Wesołego) i była liderka rudzkich struktur PO, Aleksandra Skowronek. Można założyć, że w razie wygranej Pierończyka będzie mógł on liczyć na ich głosy. On sam podał, że popiera go w sumie 14 z 25 radnych.
- To dobry kapitał do tego, żeby przeprowadzić Rudę Śląską przez trudny czas – mówił podczas zorganizowanej przez naszą redakcję debaty Pierończyk. Jego słowa o tym, że czas odejść od sytuacji, w której prezydent miasta rządzi przy mniejszości w radzie wyraźnie wskazują na to, że w razie wygranej w niedzielnych wyborach zamierza zbudować sobie stabilną większość w tym gremium.
- Wiem, że w przypadku wygranej mój kolega będzie miał lepsze warunki, ale ja się tego nie boję – komentował Krzysztof Mejer, deklarując wiarę w możliwość dogadania się z radnymi, nawet bez formalnego z nimi porozumienia.
- To się wiąże oczywiście z pewnymi kompromisami, trzeba będzie pewnie przyjąć sugestie radnych, ale to żaden problem. Można to wszystko poukładać. Jestem na taką współpracę otwarty – mówił Mejer.
Może Cię zainteresować:
Cios za cios, czyli Mejer kontra Pierończyk
Może Cię zainteresować: