Projekt uchwały dotyczącej zwiększenia opłaty z 30 na 41 złotych od razu spotkał się z głosem radnego Mariusza Pakuzy, przewodniczącego komisji budżetowej.
- Mamy świadomość, że do śmieci dokładamy od lat. Bardzo bym prosił o przychylenie się do wniosku i przyjęcie kwoty 37 zamiast 41 złotych - powiedział Pakuza.
Do wniosku przychylił się prezydent Michał Pierończyk wprowadzając autopoprawkę do projektu uchwały.
- Zdaję sobie sprawę, że to decyzja bardzo trudna, mam tę świadomość. Musi ona uwzględniać wiele aspektów - zbilansowanie systemu, ale też większe obciążenia dla mieszkańców - powiedział Michał Pierończyk.
Zmiana projektu oznacza więc podniesienie stawki z 30 na 37 złotych za odpady segregowane i z 60 na 74 złote za niesegregowane.
- Stawka 41 zł była nie do zaakceptowania. W mojej ocenie i mieszkańców - mogłaby być podniesiona o wskaźnik inflacyjny, czyli 17 procent - na przykład do 35 złotych. Mieszkańcy nie mogą ponosić konsekwencji dziesięcioleci zaniedbań w tej materii - powiedziała radna Wioletta Nowak. - Brak podejmowania decyzji przez kolejnych prezydentów nie może odbijać się teraz na mieszkańcach.
Chodziło między innymi o jeden "tylko" PSZOK w mieście. Kiepski argument, gdyż to właśnie dzięki uporowi poprzedniego wiceprezydenta Mejera ów PSZOK w ogóle powstał. A dlaczego nie ma ich więcej? Bo nie ma ich przewidzianych w planie zagospodarowania przestrzennego miasta. Planie, który mógłby zmienić obecny prezydent. Taki strzał w kolano.
Radna Wioletta Tkocz również przychyliła się do stawki 37..
- Dajemy kredyt zaufania zarządowi i uważamy, że podniesienie o wskaźnik inflacyjny jest konieczne - powiedziała. - Z ciężkim sercem, ale nasz klub tę podwyżkę do poziomu 37 złotych zaakceptuje.
Radna Ewa Chmielewska podtrzymała tę opinię. Nie dla 41 złotych, ale tak dla 37.
- Widać dużą troskę o mieszkańców z państwa strony. Dlatego zgadzam się na podniesienie stawki o wskaźnik inflacji, czyli do 37 złotych - powiedział prezydent.
Z kolei radny Krzysztof Piechaczek był za podwyżką do 35 złotych - o rzeczywisty wskaźnik inflacji.
Pięknie napisany scenariusz sesji popsuł radny Krzysztof Rodzoch, który powiedział, że zmniejszenie stawki z 41 do 37 złotych spowoduje "stratę" w budżecie około 10 milionów złotych. A dodatkowo - pozostawienie najwyższej stawki dla nieruchomości niezamieszkałych, w tym szkół, spowoduje wzrost kosztów ich utrzymania, a co za tym idzie - konieczność zwiększenia dopłat do oświaty. I kolejny milion straty. Dodał też, że zwłoka w podjęciu decyzji o podwyżce powoduje dwa miesiące straty dla budżetu.
O dziwo, obyło się bez emocji i walki o swoje. Inaczej niż kiedy były wiceprezydent Krzysztof Mejer w styczniu 2021 zaproponował podniesienie stawki z 30 na 34 złote. Wtedy było ostro. O włos nie doszło do darcia szat. Najzagorzalszą przeciwniczką podwyżki była ówczesna przewodnicząca rady, Aleksandra Skowronek. Dzisiejsza wiceprezydent i... orędowniczka podniesienia cen.
Pozostaje więc dziwne wrażenie, że już wcześniej umówiono się na owe 37 złotych... Radni rzucili hasło, prezydent bez zająknięcia się zgodził i... już.
Wrażenie poparte informacją, że wczoraj odbyło się spotkanie w tym temacie i zapewne zapadły decyzje o tym, by w ten sposób rozegrać cały "teatrzyk".
Zły prezydent chciał podnieść do 41 złotych, dobrzy radni zaoponowali i "urwali" 4 złote, prezydent się zgodził w trosce o mieszkańców. Wszyscy są więc dobrzy w ostatecznym rozrachunku. A że cena wzrosła? Nie ważne. Bo nie wzrosła o tyle, ile straszyli... Scenariusz dobry, tylko gra aktorska kiepska. I dłużyzna. Patrzę na to i aż mi się chce wyjść z kina. I wychodzę.
23 radnych było za uchwałą, 1 przeciw, 2 wstrzymało się.