Wspaniała zabawa na brzegu i kąpiel w stawie czy jeziorze, gdzie nie trzeba obcować z setkami innych chętnych do relaksu - cóż może być przyjemniejszego? Do czasu, gdy ktoś potrzebujący pomocy nie będzie mieć szans na otrzymanie jej. W takich miejscach nie ma ratownika, pogotowie też zwykle nie zdąży dotrzeć. Co rok słyszymy o utonięciach na niestrzeżonych akwenach. Bo problem dzikich kąpielisk jest powszechny nie tylko w naszym mieście. Dlatego co roku Straż Miejska prowadzi akcję "Mandat zaufania". By edukować i namawiać do korzystania z miejsc, gdzie nic nie powinno nam grozić.
- Szczególnie dwa miejsca w Rudzie Śląskiej stanowią problem. Pierwsze to stawy w Goduli, za kościołem. Ale jeszcze większe, to Kochłowice i stawy przy Piłsudskiego. Z jednej strony Rybaczówka, z drugiej Przystań. Tam najwięcej osób się kąpie, choć to miejsca niedozwolone - mówi Marek Partuś, komendant rudzkiej Straży Miejskiej.
Z jednej strony korzystanie z tych akwenów niesie za sobą niebezpieczeństwo dla kąpiących się, z drugiej - wkurza wędkarzy. Bo nie tylko utrudniają im "moczenie kija" na zarządzanym przez nich terenie, to dodatkowo, jak rzeczywistość pokazuje - generują sporo śmieci. Które później wędkarze muszą sami sprzątać i płacić za ich wywóz.
"Mandat zaufania", ale tylko raz
Młodzież przyłapana na kąpieli w niedozwolonym miejscu może liczyć na jednorazową taryfę ulgową.
- Podjeżdżając na takie dzikie kąpielisko, podczas legitymowania przeprowadzamy rozmowę edukacyjną na temat zagrożeń i jako alternatywę - oferujemy jednorazowy bilet na kąpielisko letnie w Nowym Bytomiu. Mandat zaufania można dostać tylko raz. Za drugim razem już normalne postępowanie mandatowe - do 250 złotych - dodaje Partuś.
Ale uwaga - dorosłych tego typu forma "edukacji" nie obejmuje. I druga uwaga - akcja "Mandat zaufania" ruszy dopiero z początkiem wakacji. Co oznacza, że korzystając z dzikich kąpielisk wcześniej - taryfy ulgowej dla młodzieży nie będzie.