- Interesuje cię informacja, że mały komendancik z Rudy Śląskiej został wicemistrzem świata w Karate? - napisał do mnie, zawsze skromny, Marek Partuś.
Odbywające się w ten weekend w Tokio 54. Otwarte Mistrzostwa Japonii oraz Międzynarodowy Turniej Przyjaźni to wielkie wydarzenie dla karateków. Rzutem na taśmę wręcz, dzięki zluzowaniu restrykcji covidowych - do walki ruszyli zawodnicy Rudzkiego Klubu Kyokushin Karate. Marek Partuś wystartował w kategorii wiekowej 45-49 lat, w wadze +80kg. Łatwo nie było.
- To stereotyp, że Japończycy są niscy i drobni. Tu trafiliśmy na zawodników mojego wzrostu i wagi, a nawet większych. Nie było miękkiej gry. Wprawdzie są kaski i ochraniacze, ale nikt się nie pieścił. Po prostu normalny full contact z wielkimi chłopami - opowiada Marek Partuś.
W kolejnych walkach pokonał trzech japońskich mistrzów. Co ciekawe - jego kolega, Tomek Maturski z Orzesza, miał podobnych rywali. I też zwyciężał kolejne walki. Obaj Polacy pokazali najwyższą klasę. Tak się złożyło, że w finałowej walce, w Japonii, w tym tradycyjnym japońskim stylu - spotkało się dwóch Polaków. Lepszy, po zaciętym boju, okazał się Tomek.
- Na początku japońscy zawodnicy byli bardzo butni i pewni siebie. Ale po spotkaniu z nami spokornieli. A potem kłaniali się w pas i z uśmiechami gratulowali zwycięstwa - dodaje Partuś. - Mówili mi potem, że jestem jak Tyson - śmieje się.
Srebro Marka Partusia już jest. Teraz wyzwanie przed Romkiem Dymkiem z rudzkiego klubu karate. I to nie byle jakie - Romek podchodzi do trzydniowego egzaminu na 5 dan. Trzymamy kciuki!