Koronawirus jest z nami już od wielu miesięcy, ale nadal wydaje się, że należy powtarzać, iż zagrożenia nie wolno bagatelizować. Coraz częściej o tym zapominamy. Choć lekarze grzmią, że wirus może spustoszyć nasz organizm, szkodliwą rolę odrywają celebryci, którzy uważają, że w szpitalach leżą statyści, a covid-19 nie istnieje.
Nie jesteśmy w stanie stwierdzić kto przejdzie to zakażenie łagodnie, a kto nie. Choroba jest niebezpieczna dla każdego. O tym jak bardzo zagraża naszemu życiu przekonujemy się dopiero wtedy, kiedy się zarazimy. Ja męczę się już dwa tygodnie. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek był w takim stanie.
Jak przebiega choroba? Pojawiła się gorączka i bóle mięśni?
Tak, przez pierwsze cztery dni miałem straszne bole mięśni i kaszel. Osłabienie utrzymuje się do dzisiaj. Mam poczucie, że jest lepiej, ale nie jest jeszcze tak, jak powinno być. To podstępna choroba, ponieważ daje wiele różnych objawów.
W Rudzie Śląskiej mamy już oddział covidowy. W Szpitalu Miejskim utworzono 60 łóżek dla pacjentów z koronawirusem. Niedawno w Internecie pojawiło się zdjęcie przedstawiające sznur karetek stojących przed lecznicą…
Myślę, że tak jest obecnie w każdym szpitalu. Kumuluje się przyjmowanie pacjentów covidowych z pacjentami zgłaszającymi się do lecznicy, którzy cierpią na inne choroby, bądź w nagłych przypadkach muszą skorzystać z pogotowia. W tej chwili, gdy część szpitali jest całkowicie wyłączona z obsługi zwykłych pacjentów, są oni kierowani do innych jednostek, a to powoduje zatory. Parę dni przed zakażeniem się koronawirusem miałem okazję być z żoną na izbie przyjęć i wiem ile trwa oczekiwanie na przyjęcie. Służba zdrowia jest obecnie niewydolna. Myślę, że to nie tylko problem naszego kraju, ale wielu innych państw. Nikt nie jest gotowy na takie niespodziewane wydarzenia, anomalie. Staramy się rozwiązywać sprawy na bieżąco. Prawem opozycji jest krytykowanie tych, którzy odpowiadają za aktualny stan rzeczy, ale rozsądny człowiek wie, że na takie sprawy nigdy nie jesteśmy gotowi. Każde państwo przygotowuje się na różne kryzysy, ale ciężko zawczasu oszacować skalę tego kryzysu. Trzeba się umieć szybko zorganizować. Na pewno po tej pandemii będziemy mądrzejsi i gotowi do szybkiego odnajdywania się w nowych sytuacjach. Uczymy się na swoich błędach.
Pandemia trwa, a chorych przybywa. Dla wielu ratunkiem jest osocze ozdrowieńców, którego jest wciąż za mało.
W dzisiejszych czasach ruch krwiodawczy ma szczególne znaczenie. Krew to lekarstwo, którego nie da się wyprodukować. To coś, co oddajemy na rzecz innych bez uszczerbku dla naszego zdrowia. Obecnie osocze ozdrowieńców jest na wagę złota. Może uratować najciężej chorych na koronawirusa. Jego oddanie stanowi wyraz solidarności, humanitaryzmu, poczucia wspólnoty oraz więzi - nie tylko regionalnej, ale też narodowej i nawet ponadnarodowej, ponieważ wszyscy borykamy się z tym problemem. Kto tylko może i nie ma przeciwskazań, a jest ozdrowieńcem, powinien oddać swoje osocze, do czego gorąco zachęcam.
Grupa osób, które bez przeszkód mogą oddać osocze jest nieco zawężona. Mogą to zrobić osoby, które przebyły potwierdzone zakażenie SARS-CoV-2, a przecież nie wszyscy są testowani. Gdy choruje jeden członek rodziny, reszta mieszkańców domowego gospodarstwa niekoniecznie jest testowana. Gdyby zdecydowali się na oddanie osocza, muszą się przebadać.
Wiemy, że są osoby, które nie badały się na obecność koronawirusa. Moim zdaniem powinien powstać program, który umożliwi kompleksowe i bezpłatne badania. Liczy się chęć, wola oddania osocza. Nie powinno tu być żadnych przeszkód ekonomicznych. Jeśli ktoś jest chętny do oddania osocza, powinniśmy mu tu umożliwić.
W ostatnich dniach liczba zakażonych koronawirusem nieco spadła, ale wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. Czy grozi nam lockdown?
Mam nadzieję, że nie zostanie wprowadzony. Jestem, przeciwnikiem takich rozwiązań. Wbrew pozorom już mamy lockdown. Polska gospodarka bardzo mocno cierpi. Pogłębianie tego stanu rzeczy jest niedobre. Powinniśmy się skupić na czasowych ograniczeniach indywidualnych, rezygnować z wycieczek, ograniczyć liczbę klientów w klepach do minimum, ale ich nie zamykać.
Niektóre firmy już ogłosiły upadłość, czego przykładem jest sieć fitness, która niedawno wyremontowała budynek po dawnym Tesco na granicy Bytomia i Rudy Śląskiej. Otwarcie miało miejsce w październiku, a w zeszłym tygodniu okazało się, że klub zostanie zamknięty na trwałe.
Utrzymanie takiego obiektu to olbrzymie koszty. Wspomniany przykład obrazuje sytuację niektórych branż, które w sytuacji pandemicznej musiały ucierpieć i nie ma w tym niczyjej winy. Wiadomo, że zarówno w siłowniach, jak i w basenach istnieje duże ryzyko zakażenia koronawirusem. Nie jestem zwolennikiem wprowadzania całkowitego zamykania takich obiektów. Zalecałbym raczej wprowadzanie dodatkowych obostrzeń, jednakże widzieliśmy, że nie wszyscy chcą się do nich stosować. Przedsiębiorca chcąc wywiązać się z obowiązujących przepisów, musiałby mocno ograniczyć swoją działalność, ale miałby poczucie, że może działać i sam sterować losem firmy.
Podobnie jest ze sklepami meblowymi czy tymi w galeriach handlowych, w których w ostatnim czasie nie było już tłumów.
To są miejsca pracy, nasza gospodarka. Gdybyśmy od początku stosowali odpowiednie kary za nieprzestrzeganie obostrzeń, ale pozwolili na funkcjonowanie tego typu miejsc, przedsiębiorcy sami mogliby regulować funkcjonowanie własnych biznesów. Może wpuszczaliby po kilka osób do sklepu, ale mieliby jakiś obrót. A tak – teraz zamknęliśmy sklepy, ale za dwa tygodnie zostaną otwarte i wszyscy pobiegną robić zakupy. Lockdowny są oczywiście skuteczne, ale zamiast dwóch tygodni, powinny trwać minimum cztery do sześciu. W dwa tygodnie nie da się wyeliminować wirusa.
Dziękujemy za rozmowę!