W dobie zaniku kontaktów międzyludzkich - poza tymi internetowymi - padamy często ofiarami cyfryzacji znajomości. W prosty sposób - setki znajomych na portalach społecznościowych, z którymi kontakt mamy prawie wyłącznie przez komunikatory - powoduje, że coraz trudniej, nie będąc fest podejrzliwym, odsiać oszustwa od prawdziwej prośby o pomoc. Na tym właśnie żerują hakerzy-oszuści włamując się na "fejsbukowe" konta. Dopiero co zaatakowali w Zagłębiu, wczoraj - w Rudzie Śląskiej.
Ofiarami hakerów padły dwie mieszkanki naszego miasta. Oszuści podszywając się pod 45-letnią rudziankę rozesłali do jej znajomych informacje, jakoby była w pilnej potrzebie. Chodziło o zapłacenie za przesyłkę. Bo bidulka nie może odebrać, a zapłacić trzeba, bo jej zamówienie przepadnie. I co? Oczywiście znalazły się "pomocne dłonie".
- Napisał do mnie kolega z pytaniem, czy mam blika. Że potrzebuje szybko przelew. Ja mu na to, że ok, ale mam mało kasy na koncie - opowiada nam jedna z poszkodowanych wcześniej przez internetowych oszustów. - Niczego nie podejrzewałam, bo już sobie takie przelewy robiliśmy. Próbowałam wprawdzie do niego zadzwonić, nie odbierał. Potem się okazało, że był w ferworze rozsyłania do znajomych informacji o tym, że ktoś włamał się mu na konto i by czasem nikt nie wysyłał mu pieniędzy. Już po wysłaniu blika weszłam na FB i zobaczyłam jego post. Wprawdzie jakiś dzwoneczek z tyłu głowy dzwonił, ale chęć pomocy była silniejsza.
Link do płatności był na tyle wiarygodny, że straciła czujność. Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. Wczoraj w Rudzie Śląskiej kolejne przypadki - rzekomo 45-latka z Rudy Śląskiej rozesłała do znajomych prośbę o pomoc. Oszust pisał w niej, że potrzebuje pomocy w zapłaceniu za przesyłkę, której sam nie może odebrać.
Nabrać dały się dwie rudzianki. 21-latka zrobiła dwie transakcje. W sumie straciła 1300 złotych. Druga - "zaledwie" 400 złotych. Jak się dowidzieliśmy na policji - pieniądze zostały wypłacone w tego samego bankomatu w Krakowie...