Druga tura wyborów prezydenckich już w najbliższą niedzielę, 25 września. Od tego, jaka będzie decyzja mieszkańców zależy, kto z nich obejmie prezydenturę na najbliższy rok lub półtora.
Pierwsza część debaty upłynęła na pytaniach od prowadzących. Spotkanie z kandydatami prowadzili Marcin Zasada, redaktor naczelny portalu Ślązag, oraz redaktor Michał Wroński.
Otwierające spotkanie pytanie do kandydatów dotyczyło wspólnej historii sprawowania władzy.
- Przez 7 ostatnich lat pracowaliście jako wiceprezydenci, deklarujecie jakąś formę kontynuacji tego, co było realizowane przez poprzedni zarząd. Czym się właściwie różnicie, jeśli chodzi o wizję rządzenia Ruda Śląską - zapytał Marcin Zasada.
Kandydaci mieli półtorej minuty na odpowiedź.
- Różnimy się charakterami, inaczej pracujemy i każdy inaczej podchodzi do swoich obowiązków. Ja zawsze broniłem decyzji zarządu, i dziś jest to cena jaką płacę. To przypisanie mi winy za wszystkie złe lub kontrowersyjne decyzje, które podejmowaliśmy wspólnie. Ale nigdy nie chowałem się w kącie - mówił Krzysztof Mejer.
- Ja to też podkreślam, że inaczej zarządzamy miastem, zadaniami, ludźmi. Ja miałem swój odcinek i starałem się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Robiłem to w takim stylu, by jednoczyć ludzi, by zrozumieli, że jest tak a nie inaczej, choć było trudno. Politykę mieszkaniową reformowałem z całym urzędem, mieszkańcy chwalili te rozwiązania. Wierzę, że nawet trudne decyzje można tak wprowadzić, by ludzie pamiętali, że były dobre. Jestem nastawiony na współpracę, staram się jednoczyć ludzi i tłumaczyć im wszelkie problemy - odpowiedział Michał Pierończyk.
Kolejne pytanie dotyczyło już pieniędzy - jak to zrobić, by w obecnej sytuacji finansowej miasta - zaoszczędzić 10 procent na wydatkowaniu energii? Gdzie szukać oszczędności?
- Jest to bardzo trudne, to wyzwanie nie tylko dla naszego samorządu. Chciałbym po wygraniu wyborów zobaczyć, jakie są propozycje osób zajmujących się tym - co myślą urzędnicy, skarbnik. Możemy oszczędzać na zarządzaniu, na rzeczach niekoniecznych w tym roku, ale pól manewru nie ma wiele. Sytuacja jest kryzysowa. Muszę najpierw ustalić, jakie decyzje już zostały wypracowane - zabrał głos Pierończyk.
- Sytuacja jest bardzo kryzysowa, ale mamy to szczęście w nieszczęściu, że podwyżki prądu nam nie grożą, bo metropolia zawarła na najbliższy rok umowę na stałe ceny. Tu jest komfortowa sytuacja, bo w odróżnieniu od innych samorządów nie zapłacimy 300 procent więcej. Ale pieniędzy trzeba szukać wszędzie. Zapowiedziałem likwidację jednego stanowiska wiceprezydenta, to wymierna oszczędność - dodał Mejer.
Nie zabrakło też trudnego pytania - o poparcie Rady Miasta. Ta się przecież nie zmieni. Jak kandydaci wyobrażają sobie współpracę z radnymi i jak chcieliby zdobyć ich poparcie? Tu w lepszej sytuacji był Michał Pierończyk.
- Jest czas kryzysu i powinniśmy się jednoczyć. Poważnie potraktowałem to, co przewodnicząca Rady powiedziała podczas sesji absolutoryjnej - zaczynamy się coraz lepiej rozumieć. Większość radnych wskazuje na mnie w wyborach, a to dobry znak, by Rudę Śląską przeprowadzić przez ten trudny czas. To też efekt mojej 12-letniej pracy, wysłuchiwania osób, które do mnie przychodzą, by załatwić sprawę. Nawet jeśli się nie porozumieliśmy, robiłem wszystko, byśmy się nie rozstali jako wrogowie, ale w zrozumieniu. Ci ludzie mnie teraz wspierają i jest nam wszystkim łatwiej.
- Przez ostatnie lata działaliśmy w mniejszości, a mimo to udało nam się Rudę Śląską zmienić. To też zasługa radnych, którzy głosowali budżety na kolejne lata. Kolega będzie miał lepsze warunki, bo zapowiedział, że ma większość w radzie, ale ja się tego nie boję. Radni zawsze podejmują dobre decyzje. To zawsze są kompromisy. Ale mniejszość w radzie, to żaden problem. Jestem na taką współpracę gotowy i wierzę, że mimo różnic będzie się ona dobrze układać. Czas walki zakończy się w niedzielę, potem bierzemy się do roboty - podkreślił Krzysztof Mejer.
Redaktor Michał Wroński drążył temat finansów. Zapytał o blisko 158 milionów złotych, które z powodu zmiany przepisów o udziale budżetów gmin w podatkach lokalnych - nie zasilą miejskiej kasy. Gdzie szukać przychodów?
- To trudne pytanie, 158 milionów to ogromna kwota. Moglibyśmy wiele rzeczy robić nie korzystając z finansowania zewnętrznego, gdyby nam ich nie zabrano. Ale są środki unijne, krajowy plan odbudowy - te pieniądze pozwolą nam przesunąć środki budżetowe na inne zadania. Sytuacja samorządów jest taka, że mają ograniczone pole manewru. w 2011 przeglądaliśmy każdy punkt w budżecie, czy musimy wydać te pieniądze. Teraz czuję się podobnie i będzie trzeba tak działać - mówił Pierończyk.
- Pieniądze zewnętrzne nie poprawią naszej sytuacji, bo nie są przeznaczone na wydatki bieżące, o czym mój kolega powinien wiedzieć. To są pieniądze, których nie da się ruszyć. O rozwiązanie jest trudno - będę walczyć z innymi samorządowcami o zmiany przepisów. Obecnie samorządy mają 48 procent udziału w dochodach z podatku. Będziemy walczyć o to, by miały grubo ponad 70 procent. Szybko się to nie stanie, może trzeba będzie czekać na zmianę rządu, ale będziemy walczyć. Na bieżąco trzeba optymalizować koszty i wydatki, ograniczać co się da, by przetrwać. Ale by w pierwszym rzędzie zaspokoić potrzeby mieszkańców miasta - zaznaczył Krzysztof Mejer.
W kolejnej części - pytania wzajemne, czyli próby wbijania sobie gwoździ.