Zawsze zdarzy się ktoś, komu przeszkadza kosz na śmieci, wiata przystankowa czy pojemnik na nakrętki. Bo przecież fajnie jest otworzyć, żeby wszystko się wysypało i uciec. W każdym społeczeństwie znajdzie się osobnik, który nie uszanuje czyjegoś dobra. Tak było i będzie. Dlatego wszystko trzeba zamykać. Na kłódki lub zamki. I szybko się okazało, że o tym fakcie wykonawcy koszy na nakrętki dla Rudy Śląskiej nie pomyśleli. A przynajmniej nie w stu procentach.
Wolontariusze sprawdzili
Jeden z wolontariuszy, po zapewnieniu urzędnika Rudy Śląskiej, że "wszystkie kosze mają jednakowe zamknięcia z otworami umożliwiającymi założenie kłódek" pojechał na rekonesans do 8 z 11 koszy.
-Trzy kosze z jedenastu posiadają ucho na kłódkę. Są to Bielszowice, Halemba i Godula, reszta nie miała. Przyjechali fachowcy i poniszczyli kosze nawiercając dziury na kłódki. Nowy Bytom i Chebzie zostały uszkodzone i zdarta jest farba, "fachowcy" zostawili gołą blachę i bez zabezpieczenia tych dziur przed korozją, odjechali - informuje Łukasz Michalski. - Co najdziwniejsze - kosze które miały ucho, teraz mają dodatkowo dziurę. Na Halembie wisi kłódka, ciekawe czy również zrobili dziurę.
Zwrócił się więc z pytaniami do rudzkiego magistratu:
- czy firma po raz kolejny wyśle tych "fachowców", aby pomalowali co zniszczyli?
- czy pan Janik z wydziału inwestycji, odniesie się do tej fuszerki? Zapewniał że otwory są
- czy nie łatwiej zwrócić firmie te kosze i pisać o zwrot poniesionych kosztów? Fuszerka goni fuszerkę, a oni jeszcze je niszczą. Przecież towar zakupiony, gdy nie spełnia wymogów klienta, można zwrócić jako wadliwy.
- Chętnie udam się z przedstawicielem firmy i panem Janikiem, aby pokazać jak wygląda opróżnianie tych koszy i czy grawitacja robi swoje. Zimą będzie ciekawie, leżąc na ziemi w śniegu - pisze poirytowany wolontariusz.
Poprosiliśmy więc urząd o odpowiedzi na te zarzuty. Oto one:
- projekt koszy na nakrętki zaakceptowała pomysłodawczyni przedsięwzięcia i przed realizacją prototypu opublikowała go w mediach społecznościowych
- konstrukcja kosza i wysokość montażu jest swego rodzaju kompromisem pomiędzy jego wielkością, a co za tym idzie pojemnością, i wysokością otworu wrzutowego
- podczas konsultacji rozwiązań projektowych braliśmy pod uwagę fakt, że w akcję zbierania plastiku zaangażowane będą również dzieci. Musieliśmy przy tym mieć na względzie, że wykonanie dodatkowego otworu wrzutowego niżej znacznie zmniejszyłoby użytkową pojemność kosza (plastikowe elementy wrzucane od góry wysypywałyby się przez niższy otwór), z kolei wykonanie podwyższenia lub wyższego pojemnika znacznie utrudniłoby dzieciom dostęp do istniejącego otworu.
Skąd różnice wykonaniu?
Kosze różnią się nieco między sobą. Z prostego faktu - to manufaktura. Najwyraźniej jednak "inżynierowie" nie pracowali na jednym planie. Pytany o to Urząd Miasta odpowiada:
- wszystkie kosze mają identyczną konstrukcję, natomiast wykonywane były ręcznie (nie maszynowo) i każdy egzemplarz może się w sposób nieistotny różnić, w tym wysokość osadzenia klap
- pojemniki zostały odpowiednio zabezpieczone antykorozyjnie - zostały poddane obróbce strumieniowo-ściernej, następnie nałożono farbę proszkową podkładową z certyfikatem c4, a jako wykończenie farbę wierzchnią poliestrową
- pojawiający się w trudnodostępnych miejscach rdzawy nalot nie ma charakteru niszczącego, natomiast w przypadku pojawienia się rdzy kosze zostaną dodatkowo zakonserwowane w ramach gwarancji
- kosze są solidne, a efekt ten został osiągnięty poprzez ich konstrukcję, która została wzmocniona przez przyspawane przewiązki wewnątrz pojemnika (niestety nieodzowne)
- na etapie wykończeniowym zwracaliśmy szczególną uwagę na oszlifowanie wszystkich ostrych krawędzi. Niemniej kosze mają specyficzne wzornictwo, więc jeżeli ktoś zauważył konkretny ostry element, to prosimy o jego wskazanie
- wszystkie kosze mają otwór w dolnej części umożliwiający odprowadzenie wód opadowych odpowiedniej wielkości, nie da się natomiast wyeliminować całkowicie zjawiska zalegania wody we wszystkich zakamarkach, które tworzą elementy konstrukcyjne koszy
- kosze wykonane zostały w całości ze stali i nie ma możliwości, żeby wydzielały jakikolwiek zapach. Warto jednak zauważyć, że nakrętki to mimo wszystko odpad z opakowań różnych produktów i jeżeli w sąsiedztwie wyczuwalny jest nieprzyjemny zapach to w nim należy upatrywać jego źródła
- z uwagi na szerokość ciągów pieszych i wymaganą przepisami odległość od krawędzi jezdni nie zawsze była możliwość ustawienia koszy na kostce, stąd lokalizacja na trawie. Problem z „luźnym” posadowieniem na tym podłożu zgłosiliśmy Wykonawcy już dużo wcześniej. Po poprawie warunków pogodowych został on usunięty.
A co z zamknięciami?
- Wszystkie kosze mają jednakowe zamknięcia z otworami umożliwiającymi założenie kłódek. Ich odpowiednia ilość została przekazana do Wydziału Zdrowia tut. urzędu, który ma kontakt z wolontariuszami - dowiedzieliśmy się w rudzkim magistracie.
I tu wracamy do początku. Zamiast "uszek" na kłódki - doraźnie i bez większej staranności nawiercone otwory. Otwory do opróżniania - w miejscu, które zimą będzie stwarzać wielkie problemy. Jedenaście koszy za blisko 50 tysięcy złotych, a każdy, jak w ruskiej fabryce - nieco inny. Dla porównania kochłowickie "serce" kosztowało 1300 złotych. Dość narzekania -najważniejsze, że kosze są i ciągle pełne. A nakrętki - zamiast trafiać do hasioka, są właśnie w nich, a kasa ze sprzedaży trafi na cel charytatywny.
zdjęcia koszy: Łukasz Michalski