30-letni taksówkarz, z pokaleczonymi przedramionami, nadgarstkami i dłońmi natychmiast zawiadomił policję. Kiedy opisywał napastnika kryminalnym, jeden z nich skojarzył, że rok wcześniej "zawijał" podobnego zbója za taką samą napaść. Operacyjni postanowili sprawdzić znany sobie adres. To był strzał w dziesiątkę. Trafili na 26-latka, który akurat wychodził z bloku. Od napaści do zatrzymania minęło pół godziny. Okazało się, że rzeczywiście - to mężczyzna, który odsiadywał już wyrok za dokładnie taki sam czyn - też zamówił kurs i zamiast zapłacić - zaatakował kierowcę. Został już tymczasowo aresztowany, a za wymuszenie rozbójnicze w recydywie grozi mu, że następny raz taksówką pojedzie za 10 lat.
