- Do małżeństwa z Bykowiny zadzwonił mężczyzna podający się za prokuratora i poinformował, że mają zabezpieczyć wszystkie pieniądze, jakie mają w domu, gdyż prawdopodobnie pochodzą one z fałszerstwa. Po ich odbiór ma wkrótce przyjechać policjantka - mówi asp. szt. Arkadiusz Ciozak z KMP w Rudzie Śląskiej.
I rzeczywiście - niedługo później pod wskazanym adresem pojawiła się kobieta i "zabezpieczyła" 2 złotych i 4 tysiące euro. Po sukcesie akcji - oszuści uderzyli ponownie. Tym razem zatelefonowali do małżeństwa z Bielszowic zadzwonił mężczyzna podając się za pracownika banku.
- Podobnie jak w pierwszym przypadku - poinformował, że za chwilę zadzwoni prokurator i wyjaśni, dlaczego powinni przekazać wszystkie oszczędności. Zasugerował, że pieniądze pochodzą z fałszerstwa - dodaje Ciozak.
I znów zadzwonił "prokurator". I znów po odbiór kasy miała się zgłosić "policjantka". Na szczęście rudzianka zadzwoniła do członka rodziny i opowiedziała o tym niesamowitym zdarzeniu. Ten szybko wyczuł, że padła ofiarą oszustów i powiadomił policję.
Kiedy rzekoma policjantka przyjechała do Bielszowic po pieniądze - czekało na nią 65 tysięcy złotych i... policyjna zasadzka.
- Kobieta przyjechała taksówką, ale zobaczyła, że na osiedlu są kamery monitoringu. Wskoczyła więc z powrotem do taksówki i chciała uciec. Policjanci z patrolówki, którzy prowadzili tam obserwację zatrzymali samochód i oszustkę - relacjonuje Arkadiusz Ciozak.
Zatrzymaną okazała się odpowiadająca rysopisowi 51-latka narodowości romskiej. Znaleziono przy niej wyłudzone wcześniej 2 tysiące złotych i 4 tysiące euro. Kobieta była już karana, ma bardzo bogatą kartotekę. Usłyszała trzy zarzuty - kradzieży 800 złotych, oszustwa na 2 tysiące złotych i 4 tysiące euro oraz usiłowania oszustwa na kwotę 65 tysięcy. Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i 51-latka została tymczasowo aresztowana.
Może Cię zainteresować: