Rekultywacja wireckiej hałdy nie jest prosta, wyjątkowo uciążliwa, ale konieczna. Wszystko wskazuje jednak na to, że podnoszone przez mieszkańców Rudy Śląskiej protesty - przyniosły efekt.
- Był moment, że ta hałda zaczęła się mocniej palić, były problemy z osobami, które użytkują tu garaże, wchodziło w grę zagrożenie zdrowia i życia. Cieszę się więc, że te działania będą zintensyfikowane, bo wiem, że stanowią uciążliwość dla mieszkańców. Ale widzimy światełko w tunelu i koniec tych działań - powiedział prezydent Rudy Śląskiej, Michał Pierończyk. - Liczę na to, że mieszkańcy wykażą cierpliwość i zrozumienie, bo jak to się mówi - żeby było dobrze i ładnie, trzeba taki "remont" zrobić.
Zgodnie z nowym planem robót, który najwyraźniej narzucono wykonawcy dzięki wielu głosom rudzian - tempo wzrośnie.
- Ta hałda ma w sobie obecnie około 180 tysięcy metrów sześciennych do przerobienia. Mamy ten ogień pod kontrolą. Obecnie zlokalizowane są trzy zarzewia zapożarowania. Są wprawdzie specjalne mieszanki do gaszenia, które stłumiają ogień, natomiast występują tu pustki podpowierzchniowe, w których skumulowany jest gaz. W momencie otwarcia - wydostaje się chmura dymu i nie da się w żaden sposób tego zabezpieczyć. W ubiegłym roku prace udało się tak zakończyć, żeby mieszkańcy nie odczuwali uciążliwości. Teraz, by spełnić warunek zakończenia tych prac przed Wielkanocą - musimy dokopać się do najbardziej zapożarowanych ognisk. Wszystko wskazuje na to, że po aktualizacji projektu uda nam się w optymistycznym wariancie zakończyć te najbardziej uciążliwe prace do Wielkanocy, w pesymistycznym - do połowy roku - powiedział Arkadiusz Bąk, wykonawca rekultywacji wireckiej hałdy. - To są dwa miesiące naszej intensywnej pracy, żeby mieszkańcy przestali już odczuwać skutki tej rekultywacji.
Jak podkreślił prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń - na bieżąco prowadzone są niezależne pomiary stężeń gazów.
- Stężenie dwutlenku węgla w okolicy nie jest większe niż w pobliżu autostrady, gdzie nie ma hałdy. Wyniki pyłów zawieszonych, które stanowią dyskomfort, też są w normie - powiedział Jarosław Wieszołek, prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń. - Te gazy są groźne jedynie w bezpośredniej bliskości, dlatego prosimy o niezbliżanie się do hałdy.
Eksperci zaznaczali, że czujniki w okolicy nie wykazują anomalii. Jest to bardziej wizualne zjawisko. I zapachowe, bo wydostające się do atmosfery siarczany "pachną" zgniłym jajkiem. Jednak, co podkreślił ekspert z Politechniki Śląskiej - hałda sama się nie wygasi. Trzeba ją zlikwidować.
- To nie tylko zagrożenia środowiskowe, związane z wpływem na atmosferę w postaci gazów pożarowych i pylenia, ale są również oddziaływania na glebę. Zanieczyszczenia przenoszą się do gleby i wód powierzchniowych i podziemnych. W ramach rekultywacji kształtuje się na nowo rzeźbę terenu, ale również likwiduje się zagrożenia, jakie te hałdy niosą - powiedział dr inż. Janusz Konior z Politechniki Śląskiej. - Gdybyśmy jej nie rekultywowali - problem by się nasilał. Hałda sama się nie wygasi.
Efektem rekultywacji będzie nie tylko nadanie terenowi nowego kształtu, ale również cech użytkowych. Jakie będą tutaj? Plany mówią o zabudowie lekkimi konstrukcjami, farmie fotowoltaicznej, ścieżkach rowerowych i - możliwe - drodze, która pozwoli "przebić" się z tego miejsca w okolice ulic Lompy i Lisiej, co umożliwi ominięcie ścisłego centrum Nowego Bytomia i dotarcie do ulicy Chorzowskiej.
Dziś o godzinie 14.00 zaplanowane jest spotkanie władz miasta i członków komisji ochrony środowiska z mieszkańcami - najpierw na zrekultywowanej, pocynkowej hałdzie w Nowym Bytomiu, przy Furgoła 10, a później w sali sesyjnej Urzędu Miasta. Przyjść może każdy!
Może Cię zainteresować: