To była spokojna, normalna - zdaniem sąsiadów - rodzina. Nigdy nie było tam policyjnych interwencji, wizyt dzielnicowego czy niebieskiej karty. Ale tego dnia coś w głowie 35-latka przeskoczyło.
W trakcie awantury, którą pijany mężczyzna zaczął po przebudzeniu, kuchennym nożem trzykrotnie ugodził swoją 42-letnią partnerkę. Gdy w jej obronie stanął 19-letni syn - ostrze trafiło go w bark.
W pewnej chwili do agresywnego nożownika chyba dotarło, co zrobił. Wyszedł na balkon ich mieszkania na czwartym piętrze i skoczył...
Rany zadane nożem kobiecie i i jej synowi na szczęście okazały się powierzchowne i po zaopatrzeniu w szpitalu oboje wrócili do domu.
A sam nożownik? Żyje. Śmigłowiec LPR przewiózł go do szpitala. Ma uraz kręgosłupa, przed nim kolejne badania, jednak stan pacjenta można określić jako stabilny. Co go uratowało? Na pewno odrobinę zamortyzowały upadek wieszaki na pranie, w które wpadł. No i ponad 3 promile alkoholu we krwi...
Gdy dojdzie do siebie usłyszy zarzuty uszkodzenia ciała.