Do rozstrzygnięcia wyborczego
wyścigu o stanowisko prezydenta Rudy Śląskiej pozostały nam
jeszcze niemal dwa tygodnie (II tura odbędzie się 25 września),
ale już teraz można pokusić się o wskazanie zwycięzców i
przegranych dotychczasowej rywalizacji.
Największym
wygranym jest oczywiście Michał Pierończyk, który w
przedwyborczych sondażach miał trzecie miejsce w stawce (za plecami
Marka Wesołego i Krzysztofa Mejera), a w rzeczywistości
zdystansował ich obu uzyskując 36 proc. głosów. Jego przewaga nad
Mejerem wyniosła ponad 3000 głosów, co automatycznie czyni go
faworytem drugiej tury.
Wygranym
jest także Krzysztof Mejer, który o włos (a dokładnie o 141
głosów) wyprzedził Marka Wesołego, awansując tym samym do
drugiej tury głosowania. Wygrana może mieć jednak gorzki posmak,
bo po pierwsze Mejer przystąpi do niej ze sporą stratą do rywala,
a po drugie wydaje się, że to akurat nie jest ten rywal, który by
Mejerowi najbardziej pasował w kontekście drugiej tury. Łatwiej by
mu było rywalizować z Markiem Wesołym, licząc na przechwycenie
części elektoratu Pierończyka.
Mały
sukces odniosła też rudzka Platforma Obywatelska, która może
pogratulować sobie „dobrego nosa”. Lokalni działacze tej partii
postawili na Pierończyka, co może otwierać też pole do nowego
otwarcia w rudzkiej radzie miasta.
Do
grona wygranych trudno natomiast zaliczyć sondażownie, które do
ostatnich chwil prognozowały zupełnie inny układ pierwszej trójki
aniżeli faktycznie miał miejsce. To, że sondaże rozminęły się
z decyzjami wyborców wiadomo już było po exit pollach, choć i one
nie do końca precyzyjnie pokazały to, co dzieje się za plecami
Michała Pierończyka (finalnie różnica między Krzysztofem a
Mejerem wyniosła ok. 0,4 proc. a nie kilka procent).
Największym
przegranym wyborów jest oczywiście Marek Wesoły. Poseł PIS starał
się jak mógł uciec od partyjnego szyldu, ale najwyraźniej ta
sztuka mu się nie udała. Inna sprawa, że sama partia też nie
ułatwiała tego zadania. Słynne wystąpienie prezesa Jarosława
Kaczyńskiego, w którym zadeklarował on pełne poparcie PiS-u dla
kandydatury Wesołego było jak wskazanie „nasz ci on”.
Przegrana Marka Wesołego to zarazem przegrana PiS-u, który musi pożegnać się z marzeniami o zwiększeniu swej strefy wpływów w dużych miast (wygląda na to, że do końca obecnej kadencji samorządowej największym miastem rządzonym przez PiS-owskiego prezydenta pozostanie Stalowa Wola). Fakt, że Wesoły stracił w porównaniu do swej poprzedniej próby sięgnięcia po prezydenturę w rodzinnym mieście ok. 1/3 głosów (w 2018 r. w I turze zagłosowało na niego ponad 12,6 tys. osób) będzie niewątpliwie interpretowany jako przejaw słabnącego poparcia w Rudzie Śląskiej dla tej partii.
W
gronie przegranych znalazła się część śląskich regionalistów
z Henrykiem Mercikiem na czele. Za swe poparcie dla kandydatury Marka
Wesołego zgarnęli olbrzymią lawinę krytyki w swoich własnych
szeregach. Przyszło im wysłuchać zarzutów o zdradę idei
regionalizmu i apeli o odejście na polityczną emeryturę, a na
dokładkę ich kandydat zakończył rywalizację na pierwszej turze.
Czyli dostali „po głowie” za nic.
Równie kiepskiego nosa do udzielania poparcia miała grupa byłych prezydentów oraz wiceprezydentów Rudy Śląskiej (w gronie tym znalazł się m.in. Andrzej Stania i Edmund Sroka), którzy publicznie postawili na Wesołego i teraz zostali z tym poparciem jak Himilsbach z angielskim.
Może Cię zainteresować: