Najpierw na miejsce pojechało sześć zastępów, okazało się jednak, że to za małe siły. Pożar rozprzestrzeniał się na wnętrze sporej hali przy Pionierów. Zadysponowano więc kolejne zastępy. W sumie w z ogniem walczyło 15.
W trakcie akcji pojawiły się jednak utrudnienia.
- Na dachu hali była instalacja fotowoltaiczna, więc podawanie strumieni wody musiało odbywać się dla bezpieczeństwa z dużej odległości - powiedział st. kpt. Maciej Małczak z rudzkiej PSP.
Nie dość tego - okazało się, że jest problem z hydrantami. Albo "suche", albo dające za małe ciśnienie, nie były w stanie zasilić strażackich węży.
- W pewnym momencie, gdy im się skończyła woda - przestali gasić. Ludzie biegali, wołali - czemu nie gasicie? - mówi nam jeden ze świadków.
Wkrótce jednak dojechały wozy kolejnych jednostek ratowniczo-gaśniczych i ogień udało się stłumić.
- Obecnie na miejscu pracuje 47 strażaków. Trwa dogaszanie, lokalizowanie ewentualnych zarzewi ognia kamerami termowizyjnymi oraz ewakuacja mienia z pozostałych części hali - mówi Małczak.
W pożarze nikt nie został poszkodowany. Wszyscy pracownicy zdążyli opuścić halę. W hali przy Pionierów znajdują się warsztat samochodowy, firma i magazyn budowlany, hala z mrożonkami i firma reklamowa.
Akcja może potrwać do około południa.
Najprawdopodobniej przyczyną pożaru, który zaczął się na dachu, było uderzenie pioruna.
- W pewnym momencie huknęło i wszędzie przygasło światło - opowiadali świadkowie. - A potem już był ogień na metr.
Oficjalną przyczynę pożaru zbadają eksperci. Straty, jakie poniosły firmy, nie są jeszcze znane.