Wiceminister ds. górnictwa Piotr Pyzik przyjechał do Katowic w środę, 8 grudnia. Miał pojawić się wraz z szefem Ministerstwa Aktywów Państwowych Jackiem Sasinem, ale ten został w Warszawie i nie spotkał się - mimo wcześniejszych obietnic - z przedstawicielami związków zawodowych.
Co wiedzieliśmy już wcześniej, Komisja Europejska nie dała hucznie zapowiadanego „zielonego światła” dla umowy społecznej. Mało tego, wniosek notyfikacyjny zostanie złożony dopiero w 2022 roku i wówczas rozpoczną się prawdziwe negocjacje, które mogą potrwać nawet dwanaście miesięcy, choć Piotr Pyzik złożył obietnicę, że uda się w dziesięć.
Górnicy po spotkaniu przekazali nam, że nowy wiceminister ds. górnictwa kolejny raz przyjechał do Katowic z pustymi rękami. Zapewnił jedynie, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które odbędzie się 14 i 15 grudnia, pojawi się tzw. ustawa płynnościowa, zwalniająca górnictwo z ZUS-u i pożyczek w PFR. Nikt jednak projektu tej ustawy nie widział.
Miało być „zielone światło” dla umowy społecznej
Przypomnijmy, że wiceminister ds. górnictwa zapowiadał, iż 2 grudnia Komisja Europejska powinna dać „zielone światło” dla umowy społecznej, którą wypracowano w połowie roku. Nic takiego się jednak nie wydarzyło.
Tymczasem związkowcy biją na alarm, że górnictwo jest w fatalnej kondycji, a brak zgody Komisji Europejskiej na dopłaty do bieżącego wydobycia - to zakłada m.in. umowa społeczna - może doprowadzić do likwidacji kolejnych zakładów i poważnych problemów z energią w Polsce.
- Stąpamy po cienkiej linie. Jeżeli rząd Prawa i Sprawiedliwości znowu nie dotrzyma słowa, to 10 stycznia górnicy z Polskiej Grupy Górniczej dostaną ostatnią wypłatę - powiedział szef Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.