Do wstrząsu w KWK Ruda Ruch Bielszowice doszło o poranku w sobotę, 4 grudnia, czyli w Barbórkę. 780 metrów pod ziemią uwięzieni zostali dwaj ślusarze w wieku 31 i 42 lat. Pierwszego ratownicy znaleźli w środku nocy z soboty na niedzielę. Trafił do szpitala, gdzie stwierdzono, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Drugiego udało się odnaleźć około południa w poniedziałek. - Niestety, ale nie daje on oznak życia - poinformował Rajmund Horst, wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej. Po wielu godzinach udało się wydobyć jego ciało na powierzchnię, gdzie lekarz stwierdził zgon.
WUG przeprowadził kontrole w rejonie tragedii
Reporterka Redia Zet Daria Klimza ustaliła, że 26 i 29 listopada oraz 2 i 3 grudnia, Wyższy Urząd Górniczy przeprowadził kontrole miejsca, w którym doszło do tragedii, nakazując wstrzymanie wydobycia węgla w tym rejonie kopalni.
"Warunkiem wznowienia eksploatacji było przywrócenie prawidłowych gabarytów wyrobiska i właściwe wzmocnienie obudowy w rejonie skrzyżowania ściany z wyrobiskiem przyścianowym" - czytamy w informacji WUG, którą na Twitterze zamieściła reporterka.
"Kontrole obejmowały również m.in. zagadnienia oceny stanu zagrożenia tąpaniami i innych zagrożeń naturalnych, występujących w analizowanym rejonie. Nie stwierdzono w tym zakresie nieprawidłowości" - dodaje WUG.
Jak wyjaśnił rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski, górnicy nie prowadzili tego dnia prac związanych z eksploatacją pokładów węgla.
- Górnicy, którzy ucierpieli, to ślusarze zatrudnieni do prac konserwacyjnych. Tego dnia wykonywali prace zabezpieczające - informuje Tomasz Głogowski. - Po godz. 14.00 (w środę, 8 grudnia - przyp. red.) zakończyła się wizja lokalna, na której ustalenia czekamy. Oczywiście jeśli otrzymamy zalecenia, będziemy wdrażać je w życie - zapewnia.