Kwadrans przed 20-tą, we wtorek, 5 października, dwóch młodych mężczyzn jadących motorowerem ulicą Czarnoleśną nie zareagowało na sygnały wzywające do zatrzymania i próbowało uciekać policji. "Popędzili" w kierunku Nowego Bytomia ścigani przez patrol. Około 100 metrów przed wiaduktem wjechali w krzaki i dalszą ucieczkę podjęli "per pedes". Pasażer umknął, ale kierowca został zatrzymany. Standardowa procedura - kontrola trzeźwości i... zero. Test na narkotyki... też zero.
- Kierujący tłumaczył, że przestraszył się, bo nie ma uprawnień do prowadzenia motoroweru, dlatego spanikował i próbował uciekać. W trakcie spisywania - zaczął tracić przytomność, dlatego policjanci wezwali pogotowie - tłumaczy asp. szt. Arkadiusz Ciozak z Komendy Miejskiej Policji w Rudzie Śląskiej.
Ratownicy z karetki zbadali 22-letniego rudzianina, ale wszystko okazało się w porządku. Kiedy jednak policjanci zakończyli z nim "czynności" - znów zasłabł. Dlatego załoga karetki podjęła decyzję o przewiezieniu go do szpitala. Kiedy tylko drzwi karetki się otwarły - młody mężczyzna "ozdrowiał" i uciekł. To już absolutnie dziwne zachowanie, szczególnie po spisaniu jego danych przez policję. Ucieczka z karetki nie jest karana. Przestępstwem jest jednak niezatrzymanie się do kontroli i ucieczka przed policją. Za to grozi od 6 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Jako bonus - prowadzenie bez uprawnień.