Miał podejść i rozbroić ładunek. Nie udało się. Ładunek detonował. Strój przeciwodłamkowy nie wytrzymał. Do akcji ruszają policyjne i wojskowe zespoły medyczne.
- W takiej sytuacji to mundurowi medycy muszą wynieść poszkodowanego ze strefy niebezpiecznej i wstępnie zaopatrzyć. Dopiero kiedy przeniosą go do całkowicie bezpiecznej - do akcji mogą przystąpić ratownicy cywilni z pogotowia ratunkowego - mówi funkcjonariusz Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Katowicach.
Scenariusz ćwiczeń zakładał współpracę Policji, Jednostki Wojskowej AGAT z Gliwic i Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Każdy miał swoje zadania i kompetencje. I działo się. Pozoranci wyglądali... zawodowo. Saper - poważne uszkodzenia twarzoczaszki, oko wręcz zwisa na policzek. To tylko charakteryzacja, ale ratownikom dodaje adrenaliny. Drugi ranny - cały we krwi, dłoń leży obok. Okazuje się, że to rudzianin!
- Zawsze chętnie wymieniamy się doświadczeniami z kolegami z wojska i policji. To jasne, że kiedy się spotykamy - rozmawiamy o pracy. Ich doświadczenia, szczególnie te bojowe, czy kiedy dochodzi do wybuchu i są poszkodowani, różnią się od codziennej pracy ratownika w karetce. Ale każdy ratownik cywilny musi się szkolić, by nawet w takich przypadkach dał sobie radę - mówi członek zespołu karetki pogotowia ratunkowego, biorący udział w ćwiczeniach.
Obrażenia bywają różne, ale niesienie pomocy i ratowanie życia - pozostaje to samo. Ćwiczenia mają głównie na celu zgranie procedur i współdziałania w przypadku, gdyby rzeczywiście doszło do ataku terrorystycznego, wybuchu improwizowanego ładunku wybuchowego czy podobnego zdarzenia. A saperzy policyjni pracują ciągle - tylko w tym roku patrol minersko-pirotechniczny wyjeżdżał do interwencji 72 razy. W ubiegłym roku było takich interwencji 149.
Zobaczcie fotogalerię.