Wyjeżdżająca z Łukasiewicza fiatem bravo, 28-letnia kobieta, nie zauważyła, że ulicą Oświęcimską jedzie motocyklista. I zajechała mu drogę. Prowadzący jednoślad, 42-latek z Rudy Śląskiej, nie miał szans na reakcję. Uderzył w bok samochodu. W wyniku zderzenia doznał wielonarządowych obrażeń. Lotnicze pogotowie ratunkowe przewiozło go śmigłowcem do szpitala w Chorzowie. Jego stan jest ciężki, ale stabilny.
Można powiedzieć, że mężczyzna miał trochę szczęścia. Jechał przepisowo, a jego motocykl o pojemności 125 cm sześciennych, to nie pojazd wyścigowy. Gdyby pędził na wielkiej maszynie - mogło skończyć się tragicznie. Nie zmienia to faktu, że w konfrontacji motocykl-samochód, kierujący tym pierwszym zawsze jest w gorszej sytuacji.
Motocykle są wszędzie. I co z tego?
Policja apeluje do kierowców samochodów - sezon na jednoślady trwa, dlatego należy zwracać szczególną uwagę na tych niechronionych uczestników ruchu drogowego.
Jest i druga strona medalu. Co z tego, że motocykle są wszędzie i mogą nadjechać z dowolnej strony, z dowolną prędkością i w dowolnej liczbie? Czy to dla kierowców samochodów oznacza, że podczas jazdy mają ciągle zerkać w lusterka i kręcić głowami, by wypatrzeć nadciągający motocykl? Zdecydowanie nie. Ale wystarczy podczas jazdy zachować skupienie, nie pisać w telefonie czy podziwiać okoliczności przyrody niepowtarzalne. Bo nie tylko motocykle są wszędzie. Rowerzyści, biegacze czy nawet zwierzęta leśne też mogą być wszędzie. I wyłonić się nagle, jak niemieckie czołgi.
Na motocyklistach też spoczywa wielka odpowiedzialność. Ci doświadczeni, kiedy ustąpisz im "ścieżki" na drodze - podziękują. Ale są i tacy, którzy na pełnym gazie będą lawirować między samochodami. A wtedy, nawet widząc nadciągający jednoślad - trudno przewidzieć jego kolejny ruch.
Wszyscy są uczestnikami ruchu drogowego i mają takie same prawa. Jednak w przypadku zderzenia, prawa fizyki zawsze stoją po stronie kierowcy samochodu. O tym warto pamiętać.