- Chyba nadszedł taki etap w moim życiu, w którym chciałam spróbować rozszerzyć swoją działalność. Każdy potrzebuje przestrzeni, ja postanowiłam, że w związku z wieloma wydarzeniami w ostatnim roku, dołączę do grupy ludzi, którzy mają podobne cele, podobne przekonania i lubią działać. Potrzebowałam ludzi i działania, tak po prostu i dlatego wybrałam tę opcję. Mam niespożyte pokłady energii i chcę, by ona się do czegoś przydawała, komuś była potrzebna i komuś służyła. Miałam w życiu kogoś, kto nauczył mnie bronienia swojego zdania i tego, że kobieta ma siłę i potrafi być dzielna. Chcę tak żyć. Polityka to dla mnie nowy kierunek, ale bardzo ciekawy - mówi Aleksandra Poloczek, która kandydowała do Sejmu z listy Trzeciej Drogi.
Na Olę swoje głosy oddało 16.224 wyborców. To imponujący wynik. Pokonała tym samym "jedynkę" na liście - Michała Gramatykę.
- Wynik niespodziewany, będący najcenniejszym znakiem od ludzi, że jestem im potrzebna. Nawet kierunek, który wybrałam jest całkowicie odmienny od dotychczasowej mojej życiowej drogi. Jest akceptacją moich decyzji, potwierdzeniem tego, że one są dobre. Ta liczba oddanych głosów mówi mi, że pierwszy, zdecydowanie wykonany krok może być początkiem dobrego marszu, czy biegu. Wierzę, że nie ma w życiu przypadków, a są znaki i trzeba je umieć dobrze odczytywać. Przyczyniłam się, dzięki głosowaniu wielu ludzi, do wywalczenia dobrej rzeczywistości, w której dzisiaj się znajdujemy - podkreśla Poloczek.
Kampania była dla niej trudna i nie zawsze przyjemna. Ale mimo porażki wyborczej - nie zamierza się poddawać.
- Absolutnie nie ma urazu, nie ma rozczarowań, jest wskazówka na przyszłość. Tu odpowiadam, że nie ma końca prób, dalej pozostaję w partii Polska 2050 Szymona Hołowni i w jej strukturach chcę działać na politycznym polu. Wszystko jest bardzo dynamiczne, bardzo dużo się dzieje, ten wynik uświadomił mi wiele, ale też pokazał, że działanie na szerszą skalę też wchodzi w rachubę. Poczekam z pokorą na rozwój wydarzeń - mówi. - Zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie nastawienie ludzi do mnie i w czasie kampanii i po ogłoszeniu wyników. Czuję się utwierdzona w tym, że warto próbować swoich sił póki żyjemy. Nawet jeśli "ci przychylni" z całej swojej mocy dezawuują nasze decyzje, odradzają byśmy słuchali siebie, bo zawsze ktoś wie lepiej od nas (to mnie najbardziej wnerwia), warto stawiać na swoim. Wybory to specyficzna sytuacja, kiedy człowiek wystawia siebie na ocenę, na oddanie lub nie oddanie na niego głosu, to jest swego rodzaju odwaga. Czuję się silniejsza i bardziej doświadczona. Było to dobre przeżycie, pozytywne i budujące. Każdy ma jedno życie i to my decydujemy co mamy z nim zrobić. Nigdy nie pozwólmy nikomu za nas decydować. Mimo tego, że polityka nazywana jest brutalnie, to po tym okresie śmiem twierdzić, że można inaczej, że można razem wspierając się wzajemnie mieć wspólny cel i go osiągnąć. Niczego nie żałuję, cieszę się, że wzięłam w tym udział. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy oddali na mnie głos. Każdy z nich jest zaufaniem i potwierdzeniem tego, że chcieliście Państwo mieć kogoś takiego jak ja w parlamencie – dziękuję - podsumowuje Aleksandra Poloczek.
Czy będzie startować w wyborach prezydenckich w Rudzie Śląskiej?
- Jest za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje, potwierdzenia lub zaprzeczenia. Dlatego z „wrodzonym taktem” i skromnie odpowiem: nie wiem.