O zagubionej, przestraszonej dziewczynce poinformował służby pracownik Wydziału Zarządzania Kryzysowego, który akurat jechał do siebie na działkę. Okazało się, że dziewczynka pochodzi z Ukrainy, chodzi do szkoły w Bielszowicach, ale nie zna jeszcze polskiego. Starała się wytłumaczyć strażnikom, jak się znalazła na drugim końcu miasta.
- Z tego co się dowiedzieliśmy, po lekcjach poszła na autobus, ale pomyliła linie i zamiast do domu - pojechała w kierunku Kochłowic. Tam zorientowała się w pomyłce, wysiadła i blisko dwie godziny błąkała się po okolicy szukając pomocy - mówi komendant rudzkiej Straży Miejskiej, Marek Partuś.
Strażnicy powiadomili policję. Funkcjonariusze z "piątki" sprawdzili, czy było już zgłoszenie o zaginięciu. Takowe w rejestrze nie wyskoczyło, więc postanowili przerzucić młodą Ukrainkę do Bielszowic. Już w drodze dostali informację, że na komisariacie czwartym czekają jej babcia i nauczycielka, zaniepokojone tym, że dziewczyna od kilku godzin nie wraca do domu. Wszystko na szczęście skończyło się szczęśliwie i dziewczynce, poza najedzeniem się strachu, nic złego się nie stało.
Może Cię zainteresować:
Pokłócił się z mamą i uciekł z domu. Pomogli strażnicy miejscy z Rudy Śląskiej
Może Cię zainteresować: