Metoda niby nowa, ale opierająca się na starym schemacie znanym już z firm rzekomo chcących nam wypłacić "nasze" bitcoiny. Oszust - rzekomy pracownik banku - bardzo chce pomóc. Jednak by to zrobić - musi mieć dostęp do naszego komputera. Prosi o zainstalowanie programu do zdalnej kontroli nad naszym urządzeniem, podanie mu kodu autoryzacji, następnie zalogowanie się do banku. Sprawdza wszystko dokładnie, po czym informuje, że wszystko jest OK i nic nam nie grozi.
- Rudzianka zorientowała się po jakimś czasie, że ów "pomocny pan z banku" wziął na jej konto kredyt w wysokości 10 tysięcy złotych i przelał na inny rachunek - mówi asp. szt. Arkadiusz Ciozak z rudzkiej Komendy Miejskiej Policji.
Co smutne - ofiarami takich elektronicznych oszustów padają coraz częściej osoby młode, wydawać by się mogło - obeznane z wszystkimi metodami stosowanymi przez przestępców. O czym przecież mówi się ciągle i od nowa.