Gdyby nie fakt, że ludzie ciągle się nabierają - telefony od słowiańsko brzmiących "konsultantów" bankowych stałyby się dla mnie nudne. Nasze dane krążą w sieci. Nikt tego nie neguje. Handel danymi osobowymi jest powszechny i niepowstrzymany. Z takich baz danych korzystają również oszuści, więc nic dziwnego, że co jakiś czas próbują nas naciągnąć. Jeśli to tylko zaproszenie na pokaz garnków - pół biedy. Ale gdy damy się zmanipulować, że mamy odebrać bitcoiny (których nigdy nie mieliśmy), bądź nasze pieniądze na bankowym koncie są zagrożone - można stracić czujność i kasę.
Dzisiejsza próba wyglądała następująco:
- telefon z kierunkowego obszaru Chełm
- mężczyzna przedstawia się, jakoby dzwonił z działu technicznego banku Pekao SA
- pyta grzecznie, czy to ja pół godziny temu wypełniałem wniosek o pożyczkę na 50 tysięcy z rzekomo banku Pekao SA
Grzecznie więc odpowiedziałem, że nie, nie składałem wniosku o pożyczkę w tym banku, bo nie jestem jego klientem.
- Ale nie musi pan być klientem, żeby składać wniosek o pożyczkę - usłyszałem.
- Wiem, mimo to nie składałem.
- Dziwne. Może wypłynęły pana dane osobowe?
- Może, moje dane pewnie mają nawet na Madagaskarze.
Tu "zakręcił" się na tyle, że zniknął jego płynny polski, a weszła śpiewna wymowa wschodnia.
- A pan mógłby sprawdzić czy panu dowód nie zginął?
- Pan nie musi sprawdzać, nie zginął.
Chwila ciszy - niewykluczone, że wertowanie poradnika dla oszusta.
- A w jakim banku pan ma konto?
- A to już nie pańska sprawa.
- Powinien się pan zalogować.
- Oj nie, w tej chwili nie mogę.
- Ale my się z pańskim bankiem skontaktujemy, żeby pan nie miał problemów.
- To się skontaktujcie.
W tym momencie delikwent "wymiękł" i się rozłączył.
Wczoraj się im udało
Podobny telefon otrzymał wczoraj 32-letni rudzianin. "Konsultant" poinformował go, że na jego koncie w PKO BP są przeprowadzane jakieś podejrzane operacje. Rudzianin odruchowo zeznał, że nie ma konta w PKO, tylko w ING. Na to konsultant powiedział, że oni przekażą tę sprawę do jego banku. Nie trzeba było długo czekać, by mieszkaniec naszego miasta miał kolejny telefon. Zgadniecie z jakiego banku? Oczywiście "ING". Ten potwierdził, że ktoś "majstruje" na jego koncie. Zaproponował pomoc poprzez zdalny pulpit, kazał się zalogować do banku i... niedługo potem rudzianin stwierdził brak blisko 15 tysięcy złotych.
Pamiętajcie o rozsądku
Żaden bank nigdy nie spróbuje nieść nam pomocy poprzez zdalne wejście na nasz komputer. Nie wierzcie w zapewnienia, że rozmowa jest nagrywana, a operacja na komputerze rejestrowana na wideo, co będzie stanowić prawo do roszczeń. Nie podawajcie nikomu pinów, nazwy użytkownika, haseł do logowania, ogólnie - niczego związanego w waszą bankowością elektroniczną. Wczoraj im się udało. Nie tak dawno, na naszą mieszkankę, w podobnej operacji, oszuści wzięli kredyt na 10 tysięcy złotych. Pisaliśmy o tym w artykule Nowa metoda oszustów - na "wyciek danych". Uważajcie! Okazuje się, że metoda, choć już oklepana... przynosi rezultaty.