Na miejscu śmierci Zielińskiego szybko zgromadziła się gromada bezrobotnych, odgrażając się strażnikom i policjantom. Uformował się kilkusetosobowy pochód, który ruszył pod ratusz na Wirku. Z pobliskiego komisariatu na robotników rzucił się oddział policji. Doszło do zamieszek, które przeciągnęły się do wieczora.
Kilka tysięcy ludzi na pogrzebie bezrobotnego
Działacze organizacji skupiających bezrobotnych wezwali do zorganizowania manifestacyjnego pogrzebu zastrzelonego górnika. W przeddzień policja aresztowała wielu komunistów, którzy mieli wziąć udział w przemarszu. Mimo to kilka tysięcy osób uczestniczyło w pogrzebie, niosąc transparenty z żądaniami, czerwone sztandary i wieńce z czerwonymi wstęgami.
Zmarły miał zostać pochowany na cmentarzu w Kochłowicach. Przybyły na uroczystość ksiądz nakazał usunięcie z konduktu czerwonych sztandarów, jednak nikt go nie posłuchał. Zabrał więc krzyż, zamknął kościół i odszedł, nie pozwalając wnieść trumny do świątyni. Zrozpaczony ojciec miał bić pięściami w drzwi, krzycząc: „To ja wam fundowałem ołtarz, a wy mego zamordowanego syna nie chcecie wpuścić do kościoła?”.
Starcia między policją a żałobnikami
Policja, wzmocniona posiłkami z Katowic konwojowała kondukt. Zaatakowała żałobników koło szybu Artur, gdy już wracali z pogrzebu. Policjantów wsparli bojówkarze Związku Rezerwistów i Powstańców. Doszło do starć na pałki i kamienie. Dopiero groźba użycia broni przez policję zmusiła bezrobotnych do wycofania się w kierunku Nowej Wsi, gdzie zamieszki trwały do wieczora.
To jedna z opowieści zamieszczonych w książce „Bez pana i plebana. 111 gawęd z ludowej historii Śląska”. Jej autor Dariusza Zalega żongluje opowieściami o zapomnianych postaciach, miejscach i wydarzeniach, które – choć pozornie lokalne – wpłynęły na historię nie tylko naszego regionu. To nie tylko opowieść o buntach i strajkach, lecz także (a nawet przede wszystkim) hołd dla Ślązaków i Ślązaczek, którzy nie zginali karku.